erasmus

vibes

Jak do tego doszło nie wiem... czyli życie we Włoszech

W semestrze letnim 2021 roku wyjechałam na 5 miesięcy do Włoch. Padwa to niepozorna miejscowość położona w regionie nazywanym Wenecją Euganejską, ale to łaśnie Erasmus dał mi szansę na poznanie jej i odkrycie drzemiącej w niej magii.

Wszystko zaczęło się w październiku, kiedy w ostatnim dniu II rekrutacji olśniło mnie, że może warto by było jednak spróbować swoich sił. Od kilku lat o tym marzyłam, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. To Twoja ostatnia szansa – mówiłam sobie, ale w głowie wciąż namnażały mi się przeszkody, którym wiedziałam, że „na pewno nie podołam”.

Nie będę dużo opowiadać o formalnościach, bo każdy Uniwersytet ma swoją specyfikę (niby wszędzie to samo, ale jak przychodzi co do czego to totalny misz masz), ale genaralnie dla mnie, muszę to przyznać, było to bardzo ciężkie przeżycie. Wszystko na ostranią chwilę, gdzie się wybrać no i na końcu wybór odpowiednich przedmiotów, które miałam tu realizować.

Piazza del Frutta

 Bardzo pomocne w tym przypadku było wypytywanie koordynatorki, która dzielnie próbowała odpowiedzieć na wszystkie moje pytania. Podpowiedziała które uczelnie najlepiej wybrać i jakie dokładnie formalności należy wypełnić. Na krakowskim Uniwersytecie Jgiellońskim trzeba było wziąć udział w rekrutacji za pomocą systemu USOS, wybrać z listy 3 uczelnie, na których chciałoby się studiować. Następnie napisać list motywacyjny oraz CV. Po ogłoszeniu wyników, zostało podpisanie umowy i wybranie odpowiednich przedmiotów.

W końcu się udało się i mogę śmiało powiedzieć, że przez poł roku byłam pełnoprawną studentką Universita degli studi di Padova, a przedmioty, które musiałam wybrać odpowiadały dziedzinie nauk politycznych.

Czas na wyjazd wybrałam sobie wyjątkowo trudny. Przez wszystkie pandemiczne sprawy do samego końca nie było wiadomo, czy uda się tu przyjechać. A jeśli tak, to jak to zrobić. Chciałam przylecieć w lutym 2021, tylko jak to zrobić, kiedy z Polski samolotami można dostać się na dwa sposoby – albo samolotem Warszawa-Bolonia albo Kraków-Mediolan. A potem kombinować już na miejscu. A wtedy przemieszczanie się między włoskimi regionami wcale nie było takie proste. Większość osób wybrało opcją warszawską i też się ku niej skłaniałam. Tylko cały czas byłam przerażona, bo we Włoszech jest zakaz przemieszczania się miedzy regionami, więc jak to zrobić…. Jechać pociągiem? Wynająć samochód? Puszczą mnie w ogóle? NO generalnie później znajomi opowiadali, żę w ogóle bez problemu i nie ma co się tym martwić – pociągi kursują normalnie, a studia to wystarczający powód na przemieszczanie się.

ALE ja to jednak czasem bywam farciarą i mam super tatę, który jest pracuje jako kierowca. Poprosił o odpowiedni kurs i tak o to przywiózł mnie z całym moim dobytkiem do Padwy. Mijaliśmy trzy granice. Żadnej kontroli, choć test oczywiście miałam zrobiony na 48h przed wjazdem do Włoch. I tak o to zajechaliśmy tirem na parking dokładnie przed mój akademik. Nooo moje pojawienie się było z pompą. Mały parking-duże auto. Tyle można rzec w tym temacie :D. Padwa to miasto rowerów, wszyscy tam się poruszają w ten sposób. No to ja na pewniaczka też sobie wzięłam z Polski bardzo fajny rower. Miałam go 4 miesiące i używałam baaardzo dużo. Właściwie to nie wyobrażam sobie jakbym mogła funkcjonować bez niego. No ale potem frajrzy – gangi kręcące się wokół dworca – uradl mi go, co wiązało się z całą akcją kryminalną, którą się kiedyś podzielę.

Wcając do początków, to muszę przyznać – byłam przerażona. „Co ja zrobię, jak ja sobie poradzę…”.Jestem tu zupełnie sama (się babie zachciało erasmusów jak wszyscy jej znajomi mają to już za sobą), nikogo nie znam, a co jak się nie odnajdę… Było mi bardzo ciężko, zwłaszcza, że to wiązało się ze zmianą całego dotychczasowego życia, łącznie z zostawieniem chłopaka w Polsce. Ale uważam, że wszystkie te moje strachy to był jeden wielki bullshit. Każdy się odnajdzie, jeśli tylko chce. Zawzięłam się strasznie, dlatego jak tylko przyjechałam w piątek popołudniu, to w sobotę rano jechałam już z nowo poznanymi osobami do Wenecji. Padwę zaczęłam obczajać dopiero w niedzielę.

MONEY MONEY MONEY....

Stypednium Erasmusa (500 EUR miesięcznie) wystarcza właściwie tylko na zakwaterowanie. Ale uwaga! Nie dajcie się oszukać. Nigdy nie przelewajcie depozytów, zanim nie zobaczycie danego miejsca na własne oczy. Proście o videokonferencje, upewnijcie się, że mieszkanie istnieje. Bo naciągacze nie śpią. Oj nie. W ten sposób poznałam ziomka – Polaka, który po takiej akcji miał bardzo duże szczęściem bo mógł zamieszkać w moim akademiku (na tym samym piętrze). Generalnie jeśli chodzi o pieniądze, to dodam jeszcze, że oprócz studiowania, pracowałam zdalnie, więc mogłam się tam sama utrzymać. Powiem jedno. Zarabiać w złotówkach, a wydawać w euro to niefajna rzecz – do przeżycia, ale no ciężko się na to patrzy 😀

Ciekawe to było życie. Imprezki imprezkami, plenereki plenerkami, ale generalnie we Włoszech funkcjonuje to tak, że każdy region był klasyfikowany pod kątem zarażeń na 4 kolory – biały, żółty, pomarańczowy i czerwony. Jak można się domyślić, biały jest super chill, a czerwony full lockdown. Swój pobyt rozpoczęłam od przyjechania do żółtej strefy, co było w ogóle mega, bo można było się poczuć jakby covid nie istniał. Otwarte restauracje, muzea… pełno ludzi na ulicach. No high live. A potem bang. Pomarańczowa, gdzie zamykają te rzeczy i nie można ruszać się poza miasto. I Bang czerwona! Full lockdown przez trzy tygodnie. Można iść tylko do sklepu i apteki i w sumie tyle. Ale co jest najśmieszniejsze? Nikt tego nie przestrzega. Włosi chyba byli już strasznie zmęczeni, bo wszędzie można było spotkać spacerujących ludzi, dzieci na placach zabaw… my też z każdym dniem pozwalaliśmy sobie na coraz więcej. Plenerkowe posiady i jazda na rowerze to normalka w Padwie. Jedyne co, to ta godzina policyjna… tak w Padwie zaczynała się o 22 i kończyła o 5 nad ranem. Mnie nigdy nie złapano, ale wiecie. Plotki o dramatycznych mandatach robią swoje. Cóż za smak ryzyka.

piazza dei signori
Piazza di Signori
Bazylika św. Antoniego
Prato della Valle

Najczęstszymi miejscami, gdzie się spotykaliśmy do Piazza di Signori oraz Porta Porello. „Idziesz na portello?” to było sformułowanie częstsze niż „poproszę cappucio”. Mieszkałam w akademiku o nazwie Ceccarelli z cudowną Amerykanką, która ma korzenie rosyjskie, a studiuje w Szkocji. Miałam swój pokój z łazienką, a razem dzieliłyśmy kuchnię.

Przeżyłam w Padwie ponad 4 miesiące, a we Włoszech 5. Pojechałam tam jako 24-latka i czułam się prawie jak cyfrowy nomad, mając w pełni pracę zdalną i będąc daleko od domu. Ale nie żałuję żadnej z podjętych przeze mnie decyzji, które dotyczyły tego wyjazdu. Starałam się zwiedzić najwięcej jak było to dla mnie możliwe, spotkałam niesamowitych ludzi i poznałam też lepiej samą siebie oraz to czego chcę.

Dlatego jeśli to teraz czytasz i jesteś mną sprzed kilku lat, to odważ się. Lepiej żałować, że coś się zrobiło niż że się stało w miejscu i nie podjęło żadnych kroków.

Miejsca, które odwiedziłam

📌 Wenecja (z 10 razy chyba, bo z Padwy 20 minut pociągiem)

📌 Werona (2 razy)

📌 Góry Colli Euganei (ze wspaniałymi małymi miasteczkami w okolicy oraz cudownymi ogrodami przy Villi Barbarigo)

📌 Vicenza

📌Jezioro Garda (dookoła) + Santuario Madonna della Corona

📌Trydent

📌 Dolomity

📌 Mediolan

📌 Rimini

📌 San Marino

📌 Bolonia

📌 Ferrara

📌 Chioggia

📌 Florencja (2 razy)

📌 Piza

📌 Siena

📌 Livorno

📌 Neapol (Pompeje + Wezuwiusz)

📌 Sant’ Agnello, Sorrento, Positano, Amalfi

📌 wyspa Ischia

📌 Bari, Polignano a Mare, Monopoli, Arbelobello

P.S. Z Rzymem sfarciłam w lutym 2020, kiedy były tam dwa pierwsze przypadki wiadomo czego…

CO CHCIAŁABYM WIEDZIEĆ PRZED WYJAZDEM, CZYLI:

Mediolan
IMG_20210604_201732 (2)
Rimini

10 ZASAD ERASMUSA